FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj     
Cztery historie o miłości

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.antsweet.fora.pl Strona Główna :: Opowiadania i inne (po)twory
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kazuś
Mroczny zaklinacz klawiatury



Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 2177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Niska

PostWysłany: Pią 21:03, 18 Kwi 2008    Temat postu: Cztery historie o miłości

Zbieżność osób i zdarzeń przypadkowa.
Napisane pod wpływem pewnej łańcuszko-historyjki.

Historia pierwsza
(rodem z serialu dla nastolatek)



Karolina była piękna, bogata i rozwydrzona. Zadbane włosy, długie nogi, idealna figura , najdroższe ubrania. Jedyne dziecko wysoko postawionych rodziców, którzy spełniali każdą zachciankę ukochanej córeczki. Może chcieli w ten sposób zrekompensować jej długie godziny, które spędzała sama w domu gdy oni pracowali? Marek był przystojny, męski i bardzo głęboko przekonany o swej wartości i niepowtarzalności. „Zwykłe” dziewczyny, jego zdaniem, nie zasługiwały na jego uwagę. Liczyły się tylko te najpiękniejsze, lub te, dzięki którym mógł coś zyskać. Zarówno Karolina jak i Marek zawsze wzbudzali powszechne zainteresowanie. Potrzebowali popularności tak bardzo, jak każdy człowiek potrzebuje powietrza.
Dla wszystkich, którzy kiedykolwiek ich poznali, było jasne, że byli stworzeni dla siebie. Nikt nie miał wątpliwości, że jest tylko kwestią czasu, kiedy utworzą związek idealny. Ich „miłość” zaczęła się od pewnego namiętnego tańca na dyskotece. O tym, jak bardzo się kochają, zaczęli opowiadać już następnego dnia w szkole. Zresztą nie tylko opowiadać. Ostentacyjnie całowali się w czasie każdej przerwy. Nawet do łazienki chodzili razem.
Większość „zwykłych, szarych ludzi” im zazdrościła. Mieli przecież wszystko: miłość, urodę, pieniądze, ona miała duży biust, a on cudownie całował (tak przynajmniej utrzymywały szkolne plotkary). O nim marzyła prawie każda dziewczyna, jej pożądał prawie każdy chłopak. Czy ktoś mógł być szczęśliwszy od nich? – to pytanie zadawało sobie wiele osób, po czym dochodziło do wniosku, że nie.
Pewnego dnia wszystko nagle skończyło się. Pękło jak bańka mydlana. Tak nagle i pozornie bez powodu. Ona mówiła koleżankom, że nigdy się do niego nie odezwie, bo to zwykły cham i prostak. On podrywał inne dziewczyny tak, by ona to widziała, by przypadkiem nie wydawało jej się, że on za nią tęskni. Przez kilka dni głównym tematem rozmów w szatniach i na korytarzach szkolnych były spekulacje na temat rozpadu ich idealnego związku. Najczęściej padało pytanie „Dlaczego?” oraz „Czy jeszcze do siebie wrócą?”.
Gdy pewnego dnia Marek przyszedł do szkoły z wielkim bukietem czerwonych róż wszyscy wiedzieli, że szykuje się ciekawe widowisko. Nie zawiedli się. Podczas długiej przerwy każdy, kto chciał, mógł obserwować melodramatyczną scenę pogodzenia się Karoliny i Marka. On rzucił się przed nią na kolana, ona przyjęła bukiet róż, po czym pocałowali się bardzo namiętnie. Wszystko wróciło do normy.
Znów można było spotkać ich na dyskotekach, w sklepie czy w szkole. Zawsze razem. Zawsze mocno wtulonych w siebie. Znów żyli w stworzonym przez siebie idealnym świecie, w którym brakowało miejsca dla zwykłych, nieidealnych ludzi, na których patrzyli z pogardą i współczuciem.



Ale czy żyli długo i szczęśliwie?


Historia druga
(bez rodowodu)



Marta i Piotrek to kolejna para uważana przez środowisko za idealną, mimo, że nie posiadali cech, dzięki którym Karolina i Marek byli wielbieni. Marta wprawdzie była ładna i inteligentna, lecz nigdy nie cieszyła się dużym powodzeniem wśród chłopaków, choć byli tacy, którym się podobała. Piotrek przystojny nie był, lecz miał „to coś”, co przyciągało dziewczyny. Był to chyba ten osławiony przez pisarzy „zwierzęcy magnetyzm”, lecz na pewno nie można tego stwierdzić. Umiał być romantyczny, szarmancki, był znany i miał znajomości. Potrafił wszystko „załatwić” drogą nieoficjalną, przynajmniej taka krążyła fama. Znajomość z nim była bardzo opłacalna, więc wiele osób starało się wejść do grona jego znajomych na różne sposoby.
Nasi bohaterowie poznali się całkiem przypadkiem, na imprezie urodzinowej zorganizowanej przez ich wspólną koleżankę. Bardzo dobrze im się rozmawiało, wydawało im się, że znają się od zawsze, więc postanowili się spotkać już następnego dnia po imprezie. Wspólne, popołudniowe spacery stały się dla nich bardzo szybko swego rodzaju rytuałem, bez którego dzień nie mógł się obejść. Trudno powiedzieć kiedy tak naprawdę zaczęli ze sobą „chodzić”. W ich znajomości nie było jednego, przełomowego momentu. W bardzo naturalny i płynny sposób przeszli od przyjaźni do poważnego związku.
Ich znajomi zazdrościli im, bo byli szczęśliwi, nigdy nie kłócili się, spędzali razem wiele czasu, rozumieli się prawie bez słów. Piotrek był bardzo troskliwy: dbał by Marta ciepło się ubierała, zdrowo się odżywiała, nie przemęczała się. Gdy tylko się nie widzieli, wciąż kontaktowali się za pomocą smsów i telefonów. Ich rachunki wzrosły przez to kilkakrotnie, lecz nie przejmowali się tym.
Ta para była dla siebie wszystkim. Nikt nie myślał już o nich jako o dwóch całkiem niezależnych osobach, nikt już nie mówił Piotrek lub Marta, tylko zawsze Piotrek i Marta. Myśl o ich rozstaniu wydawała się śmieszna i pozbawiona sensu, bo przecież oni żyć już bez siebie nie mogli. On ją nosił na rękach dosłownie i w przenośni. Ona konsultowała z nim wszystko.
Niejednokrotnie snuli plany na przyszłość, wybierali imiona dla swych przyszłych dzieci, planowali umeblowanie swego przyszłego mieszkania i ustalali grafik, kto kiedy będzie sprzątać, jak już uda im się zamieszkać razem. Znajomi uważali, że jest to trochę dziecinne, ale również romantyczne i wierzyli, że tej parze uda się naprawdę doczekać wesołej gromadki dzieci i wspólnego mieszkania.
Koleżanki niejednokrotnie pytały Martę jak ona to robi, że ich związek jest tak szczęśliwy. Ona odpowiadała wtedy, że to dzięki temu, że Piotrek jest cudownym człowiekiem i są dla siebie stworzeni. Tylko czasem skarżyła się przyjaciółce, że znów zrobiła coś źle i jej „kochanie jedyne” jest na nią złe. Wyrzucała sobie, że nie potrafi być dobrą dziewczyną, że ktoś taki jak Piotrek zasługuje na kogoś lepszego, jednak jemu nie przeszkadzały jej wady. On chciał być z nią, tylko z nią i na zawsze z nią. I z nikim innym.


Jednak czy ich życie naprawdę było takie beztroskie i kolorowe?



Historia trzecia
(rodem z Szekspirowskiego dramatu)



Anka i Paweł - o nich chyba wszyscy słyszeli. Historię ich nieszczęśliwej miłości podało kilka portali internetowych, pisano o nich we wszystkich gazetach lokalnych i w jednej ogólnopolskiej. Pisano, że to Romeo i Julia naszych czasów, że miłość romantyczna, gwałtowna i zdolna do poświęceń jeszcze istnieje.
Rozmawiały o nich wszystkie nastolatki, bo czy istnieje lepszy temat do plotek niż miłość zakończona tragedią? Ich historia opowiadana była tyle razy, przekazywana z ust do ust, że nie tylko częściowo straciła swą pierwotną formę, ale również stała się swego rodzaju miejską legendą.
Nikt nie był pewien, czy Anka była piękna, jak podawała historia spisana przez kogoś i umieszczona na stronie internetowej; przeciętna, jak podawały gazety czy wręcz brzydka, jak szeptano nieoficjalnie. Nie wiadomo również, czy Paweł był gorliwym uczniem i wzorowym synem, jak twierdzą nauczyciele i rodzice, czy wesołym hultajem, jak opowiadają jego koledzy. Jednak te fakty nie miały wpływu na ich historię. Pewne znaczenie ma jedynie ich młody wiek. Anka miała tylko czternaście lat, a Paweł zaledwie rok więcej.
Poznali się w czasie wakacji na półkolonii organizowanej przez wolontariuszy w ich miasteczku. Szybko zaczęli ze sobą chodzić. Bardzo często i głośno deklarowali wielką miłość do siebie. Dla obojga był to pierwszy i, jak się później okazało, ostatni związek. Wydawało im się, że ich uczucie przetrwa wszystkie próby, że zostali dla siebie stworzeni.
Chodzili razem na spacery, razem patrzyli w gwiazdy. Pierwszy raz pocałowali się pewnego upalnego, lipcowego wieczora gdy siedzieli razem obserwując zachodzące słońce. Był to pocałunek bardzo niewinny, nieśmiały i nieporadny, lecz dla tych dwojga – wyjątkowy.
Pewnego dnia, gdy Paweł wrócił do domu po spotkaniu z kolegami, rodzice poprosili go, by przyszedł z nimi porozmawiać. Wyczuł w ich głosach ogromne zaniepokojenie i smutek. Powiedzieli, że właśnie dzwonili rodzice Anki, by przekazać im tragiczną wiadomość. Dziewczynka utopiła się. Wyszła z domu mówiąc, że idzie do koleżanki, by poopalać się w jej ogródku, a zamiast tego poszła z dwoma przyjaciółkami nad rzekę.
Ta wiadomość spadła na Pawła jak grom z jasnego nieba. Gdy ją usłyszał, poderwał się na równe nogi i wybiegł z domu łapiąc w biegu kluczyki do samochodu ojca. Wsiadł, włączył silnik i pojechał przed siebie wciskając mocno pedał gazu. Tak naprawdę nie bardzo zdawał sobie sprawę z tego, co robi. Nie zajechał jednak daleko. Stracił panowanie nad pojazdem na pierwszym ostrym zakręcie. Samochód zjechał z drogi, uderzył w drzewo, po czym stanął w płomieniach.
I to jest koniec historii tej miłości. Choć nie koniec bezwzględny. Historia ta będzie bowiem żyła jeszcze bardzo długo w pamięci ludzkiej, w postaci plotek, blogów internetowych. Media sprawiły, ze stanie się symbolem dla wielu nastolatek.



Czy jednak ich związek był wzorem do naśladowania?


Historia czwarta
(rodem z Internetu)


On miał nick Gromowładny, ona podpisywała się Śpiąca_Królewna. Poznali się na czacie. Takim całkiem zwykłym. Nie regionalnym, nie tematycznym, zwykłym dla nastolatków. Ona weszła tam z nudów, on by sprawdzić czym tak naprawdę są czaty.
On wydawał się mądry, wyrozumiały i opiekuńczy, ona kreowała się na dowcipną i tajemniczą. Ona pisała jak bardzo jest samotna i nieszczęśliwa, on pisał jak prawdziwy mężczyzna powinien postępować z kobietą. Pisał o szacunku, troskliwości oraz że kobieta to największy skarb oddany mężczyznom.
Oboje mieli po siedemnaście lat. Żadne z nich nie było wcześniej w żadnym poważnym związku. Oboje twierdzili, że czekają na tę odpowiednią osobę, jedyną, niepowtarzalną.
Ich pierwsza rozmowa trwała prawie pięć godzin. Obojgu było żal odchodzić od monitora. Tyle spraw chcieli jeszcze przedyskutować! O tyle rzeczy jeszcze zapytać! Jednak czas nie chciał się zatrzymać i w końcu musieli oboje wrócić do swoich codziennych obowiązków. A tak dobrze im się rozmawiało… Jeden temat ściśle wynikał z drugiego. Wydawało im się, że każde napisane słowo zbliża ich bardziej do siebie, tak bardzo, że jeszcze tylko kilka zdań i będą więcej o sobie wiedzieć niż wiedział ktokolwiek inny.
Codziennie kilka godzin rozmawiali za pośrednictwem różnych komunikatorów. Codziennie dowiadywali się o sobie więcej, a więź łącząca ich stawała się silniejsza. Opowiadali sobie o sprawach bolesnych, zwierzali się sobie nawzajem, mówili nawet o sprawach tak delikatnych, że to, z jaką łatwością im to przychodziło, dziwiło nawet ich samych.
Marzyli, co by było, gdyby nie istniały dzielące ich kilometry. Rozmawiali o tym, jak wyglądałoby ich spotkanie, jakby było cudownie. Planowali dokładnie, krok po kroku co by robili. Ona miała na to spotkanie ubrać zwiewną sukienkę, a on czarną koszulę. Mieli spotkać się w parku, on obiecał przynieść różę dla niej. Te marzenia pozwalały oderwać im się od rzeczywistości i uwierzyć choć na chwilę, że kiedyś naprawdę się spotkają.
Kulminacyjnym punktem dnia dla nich stały się internetowe rozmowy. Oboje ograniczyli kontakty ze znajomymi, by mieć więcej czasu na pisanie do siebie. Sypiali trochę mniej, by móc dłużej porozmawiać w nocy. Mniej czasu poświęcali nauce, zapomnieli o swoich hobby. Teraz mieli całkiem inne, o wiele bardziej pasjonujące zajęcie: rozmowy.
On z dumą pokazywał kolegom zdjęcia, które raz na jakiś czas wysyłała mu ona. Była na nich taka piękna… Te zdjęcia przyciągały jego wzrok, lecz budziły niepokój, bo czy taka piękność będzie chciała rozmawiać z takim kimś jak on? Zadawał sobie to pytanie podczas bezsennych nocy.
Ona chwaliła się koleżankom czułymi smsami, które od niego dostawała. Wreszcie mogła nie tylko słuchać opowieści koleżanek o ich podbojach miłosnych i chłopakach, lecz sama mogła się pochwalić tym, że ma wreszcie kogoś. Kogoś wspaniałego, romantycznego i jedynego w swoim rodzaju.
Wydawało im się, że to jest miłość prawdziwa. Ta jedyna na całe życie. Bo przecież jemu podobają się jej zdjęcia, jej odpowiada to, co napisał o swoim wyglądzie, rozumieją się w pół słowa, mają bardzo podobne poglądy i zainteresowania.
Czy to była prawdziwa miłość?
Epilogi
(rodem z rzeczywistości)

Epilog pierwszy

Związek Karoliny i Marka trwał jeszcze przez kilka miesięcy. Chodzili razem na spacery, snuli marzenia na przyszłość. Nie przejmowali się niczym. Jednak pewnego dnia niespodziewana wiadomość zniszczyła ich szczęście. Karolina była w ciąży. Nie planowali tego. Dziecko? Oni sami byli jeszcze nieodpowiedzialnymi dziećmi. Nie w głowie były im pieluchy. Chcieli korzystać z wszystkich uroków życia. Żadne z nich nie było w stanie oswoić się z tą myślą. Nie umieli sobie wyobrazić, jak będzie wyglądać ich dalsze życie.
Marek wpadł w szał. Nie tak przecież miało być! Karolina miała się zabezpieczyć i wszystko miało być w porządku. Brała przecież te swoje tabletki. To miał być seks bez zobowiązań! Złość wypełniała go całego. Jego podświadomość podsunęła mu jednak inną możliwość.
-A jeśli to nie jest jego dziecko?- myślał i całą nadzieję pokładał w tej myśli. – Skoro poszła do łóżka ze mną, to czemu nie miała by iść z kimś innym? Na pewno mnie zdradzała… Miała przecież tylu wielbicieli. A jeśli to nie jest moje dziecko, to problem z głowy.
Zanim wyszedł, trzaskając drzwiami, wykrzyczał tylko, że to nie jego dziecko. Zrobił jej awanturę o to, że go zdradzała, zagroził, że będzie miała kłopoty, jeśli tylko poinformuje jego rodziców o zaistniałej sytuacji.
To, co czuła Karolina, było o wiele bardziej skomplikowane. Gdy test ciążowy dał wynik pozytywny, najpierw rozpłakała się. Ona również tego nie planowała. I przecież tylko raz zapomniała wziąć tabletki…
- Czemu akurat ja?- pytała sama siebie. – Przecież tyle par chce dziecka i nie mogą się go doczekać…
Duże nadzieje wiązała z rozmową z Markiem. Łudziła się, że przyjmie to spokojnie, przytuli ją i wymyśli jakieś rozwiązanie. Może zaproponuje ślub i będą żyli długo i szczęśliwie? Jak w bajce. Konfrontacja marzeń z rzeczywistością była bardzo bolesna. Ona zawsze była mu wierna, a on wypierał się tego dziecka. Zaczęła myśleć, czy samobójstwo nie będzie najodpowiedniejszym rozwiązaniem. Nie zrobiła tego jednak. Zabrakło jej odwagi.
Najtrudniejsza była dla Karoliny rozmowa z rodzicami. Wiedziała, że musi im to kiedyś powiedzieć, lecz odwlekała ten moment tak długo, jak tylko mogła. Miała nadzieję, że chociaż oni jej pomogą. Jednak i tym razem zawiodła się. W czasie tej rozmowy padło wiele gorzkich słów.
Karolina sama wychowuje synka. Dzielnie radzi sobie z nowymi obowiązkami. Nie narzeka, że zamiast iść na dyskotekę musi zostać w domu i niańczyć dziecko. Tylko czasem żałuje zmarnowanej młodości i martwi się, że jej syn nigdy nie będzie mieć prawdziwej, pełnej rodziny. Marek jest z inną dziewczyną. Choć lepiej byłoby napisać: z kolejną. Jest to jego trzeci związek od zerwania z Karoliną. Jego powodzenie nie zmalało, ba, wzrosło dzięki chętnie opowiadanej przez niego historyjce o zdradzie i fałszywości Karoliny. Każda dziewczyna chce być z nim, by móc mu udowodnić, że ona jest lepsza, skleić jego złamane serce. Nie widuje się z dzieckiem. Po co marnować czas zajmując się jakimś bachorem, skoro można iść wtedy do kina, na pizzę czy na dyskotekę.

Epilog drugi

Przenieśmy się w czasie. O pięć lat.
Jesteśmy na cmentarzu. Zimny, październikowy wieczór. Niedaleko nas jest świeży grób. Grób Marty. Co się stało, że nie żyje? Przecież miała tylko 22 lat. To za mało, by tak po prostu umrzeć. Napis na nagrobku głosi: „Zmarła tragicznie”. To wszystko tłumaczy. A może nie tłumaczy? Może jednak nie był to zwykły wypadek samochodowy?
Znów pomanipulujmy czasem (bo przecież świat fikcji literackiej nam na to pozwala) i wróćmy do początków znajomości Marty i Piotrka. Piękny, upalny dzień. Lecz nie w tym tkwi tajemnica tragedii, która stała się ich udziałem. Cały sekret sprowadza się do rzeczy oczywistej: ich związek nie był idealny. Było to tylko złudzenie tworzone przez nich na pokaz. Jak było naprawdę?
Kilka pierwszych spotkań rzeczywiście wyglądało cudownie. Jacy oboje byli szczęśliwi! Po kilku miesiącach spotkań Piotrek powiedział zakochanej w nim dziewczynie, że powinni skończyć tę znajomość, bo on nie jest odpowiednim chłopakiem dla niej. Marta przekonywała go, że jest inaczej, że on jest tym jedynym, najukochańszym, najwłaściwszym. Płakała cały dzień, nie przespała nocy. Błagała w smsach, by wrócił, on zaś łaskawie zgodził się na jej propozycję.
Marta obawiała się, że Piotrek odejdzie od niej kiedyś, a przecież zdawało jej się, że go kocha, więc bez sprzeciwu zgadzała się na wszystkie jego sugestie. Powiedział jej, że wie z pewnego źródła, że jej przyjaciółka ją obgaduje i że lepiej by było, gdyby przestała się z nią spotykać – Marta przystosowała się. Kilka dni później odradził jej pójście na ognisko klasowe, bo obawiał się, że się zaziębi. Zakazał jej wychodzenia po zmroku, bo przecież mogłoby jej się coś stać. Marta dumna była z tego, jak bardzo Piotrek o nią dba, jaki jest opiekuńczy i zapobiegliwy. Czasem, gdy próbowała się mu przeciwstawić, wpadał w szał, lecz jej to nie przeszkadzało, bo przecież czytała kiedyś, że ludzie, którzy się nigdy nie kłócą, to tacy, których nic nie łączy. Po pewnym czasie on zaczął wspominać, że gdyby zobaczył ją z innym, to musiałby go zabić.
-Możesz odejść ode mnie – mówił - kiedy tylko chcesz, lecz pamiętaj, że jeśli zobaczę Cię z innym, to powyłamuję mu ręce!
Marta uważała, że urocza jest ta jego zazdrość. Nie martwiła się o „tego innego”, bo przecież chciała całe życie spędzić z Piotrkiem. Mieć wspólny dom, dzieci. Uważała, że nie mogła znaleźć lepszego chłopaka, był przecież opiekuńczy, troskliwy, zazdrosny (co było według Marty równoznaczne z tym, że mu na niej zależy), bywał bardzo romantyczny, a złościł się i krzyczał tylko wtedy, jak ona zawiniła (bo przecież mogła przewidzieć, że on się rozchoruje i nie wyjeżdżać akurat wtedy).
Niedługo po tym, jak Marta ukończyła osiemnaście lat, wzięli ślub. Piotrek rzucił studia i zaczął pracować - po pierwsze by być bliżej Marty, a po drugie, by zarobić pieniądze na wspólne mieszkanie. Niedługo przed maturą dziewczyna zaszła w ciążę. Oboje bardzo cieszyli się z tego, choć Marta w głębi duszy żałowała, że nie pozwoli jej to studiować. W czerwcu zamieszkali razem. Cieszyli się, że już nie będą to wizyty na kilka dni w domach rodziców, lecz ich własne, oddzielne mieszkanie.
Jednak nie znaleźli szczęścia w tym wspólnym gniazdku. Coraz częściej się kłócili. Pewnego dnia Piotrek stracił panowanie nad sobą i uderzył Martę. Później przyszedł z kwiatami, przepraszał, obiecywał, lecz powiedział, że to jej wina; mogła go przecież nie denerwować. Piotrek coraz częściej „tracił nad sobą kontrolę” ,co zawsze tłumaczył oczywiście nieodpowiedzialnym postępowaniem swojej żony.
Marta szczęśliwie urodziła córeczkę, którą nazwali Monika. Przez kilka tygodni w ich domu panował spokój i zgoda, później wszystko wróciło do stanu sprzed porodu. Marta chciała się uwolnić od tego koszmaru, lecz wciąż wierzyła, że Piotrek dla niej się zmieni, a poza tym chciała, by Monika miała pełną rodzinę. Gdzieś w jej podświadomości czaiła się pewność, że jako samotna matka z dzieckiem bez wykształcenia nie będzie miała szans na godne ułożenie sobie życia. Żaden książę na białym koniu jej nie zechce, żaden pracodawca nie zatrudni jej tylko dlatego, że dzielnie wychowuje dziecko. Bała zwrócić się do rodziny, wolała by myśleli, że wszystko jest w porządku, że tworzą bardzo szczęśliwe małżeństwo. Jej rodzice sprzeciwiali się tak wczesnemu zamążpójściu i rezygnacji ze studiów, więc bała się, że usłyszy „A nie mówiliśmy”. Niewiele ponad rok po urodzeniu Moniki Marta urodziła synka. Chłopiec bardziej był podobny do niej niż do Piotrka, początkowo cieszyło ją to, jednak jej mąż widział w tym dowód zdrady. Krzyczał, że i tak dowie się czyje to dziecko i zabije biologicznego ojca. Kazał wynosić jej się z domu. Gdy chciała przytulić się do niego, by trochę się uspokoił, odepchnął ją bardzo mocno. Tak mocno, że straciła równowagę i uderzyła karkiem o stół…
Osierociła dwoje małych dzieci. Zmarła niewątpliwie śmiercią tragiczną, lecz tej tragedii można było zapobiec. Miłość jest ślepa. „Serce nie sługa, nie zna co to pany Nie da się okuć przemocą w kajdany”, lecz czasem warto posłuchać głosu rozsądku, przyjaciół lub rodziny…


Epilog trzeci

Znów pomanipulujmy czasem. Tym razem przenieśmy się do dnia śmierci naszych bohaterów i korzystając z nieograniczonej mocy, jaką posiadamy w świecie fikcji literackiej, nakłońmy Ankę, by zgodnie z tym co powiedziała rodzicom, została w ogródku koleżanki. Zobaczmy jak wtedy potoczyłaby się ich historia. Czy była to prawdziwa miłość?
- Wiecie, tak naprawdę to Paweł nic dla mnie nie znaczy. – Mówiła Anka wcierając sobie olejek do opalania w ramiona. – Jest nudny, brzydki. Zerwałabym z nim, ale nie chcę być sama. Gdyby się znalazł jakiś inny, który chciałby ze mną chodzić, zerwałabym z tym idiotą bez chwili zastanowienia. Trochę mi żal chłopaka… Zakochał się we mnie bez pamięci. Ostatnio nawet narysował mój portret. Starał się być romantyczny. Wyobrażacie sobie? Ubiera się jak ostatni wieśniak! On naprawdę myśli, że Reporter to rodzaj dziennikarza! Ja nie wiem, jak można być tak głupim i zacofanym! Jest posłuszny jak tresowany pies. Tylko zagwiżdżę, a on już biegnie, by spełniać moje zachcianki.
Chodzili ze sobą jeszcze blisko miesiąc, choć ich związek polegał głównie na tym, że Anka powierzała Pawłowi jakieś zadania, za których wykonanie w nagrodę mógł na przykład przytulić się do niej. Bezlitośnie wykorzystywała przywiązanie chłopaka. Była wyrachowana, egoistyczna i odrobinę bezwzględna.
Nadeszła jesień. Anka na kółku plastycznym poznała Roberta. Stwierdziła, że wreszcie nadarza się okazja do zmiany chłopaka. Robert nie miał nic przeciwko jej umizgom, więc pozostało jej tylko zerwać z Pawłem. Nie czuła żalu z tego powodu. Postanowiła zrobić to jak najszybciej. Umówiła się z Pawłem w parku. Spotkali się tam, gdzie zwykle, na ławeczce koło ogromnego dębu. Chłopak od razu wyczuł, że coś jest nie tak.
- Co się stało? – Zapytał.
- Nic się nie stało. Zrywam z tobą, bo jesteś beznadziejny. Nie umiesz się ubrać, jesteś brzydki i strasznie przynudzasz. Poza tym poznałam kogoś i ten ktoś jest przystojny, świetnie ubrany, wie co zrobić, by dziewczyna nie nudziła się w jego towarzystwie. Słowem: posiada klasę, której tobie najwyraźniej brakuje. – Powiedziała, po czym odwróciła się na pięcie i poszła.
Paweł stał przez chwilę ogłuszony tym, co się stało, po czym zaczął powoli analizować to, co powiedziała Anka. Załamało go to, bo przecież wydawało mu się, że ją kocha. Przesiedział kilka dni w domu pisząc smutne wiersze, po czym poprosił o chodzenie swoją sąsiadkę i całkowicie z pamięci wymazał Ankę.
Czy to, co napisałam, jest bezczeszczeniem pamięci o zmarłych? W żadnym stopniu, ponieważ ani Anka, ani Paweł nigdy nie istnieli.

Epilog czwarty

„Miłość” Gromowładnego Arka i Śpiącej_Królewny Dominiki kwitła w najlepsze jeszcze przez kilka miesięcy. Pisali do siebie, dzwonili, rozmawiali o wszystkim. Wydawało im się, że nie może istnieć dwoje ludzi bardziej ze sobą duchowo związanych.
Nadeszły długo oczekiwane przez nich wakacje. Uznali, że nadszedł właściwy czas, by wreszcie zobaczyć się w rzeczywistości. Doszli do wniosku, że najlepiej będzie się spotkać na neutralnym gruncie. Długo zastanawiali się gdzie będzie najlepiej, ostatecznie wybrali Kraków. On miał tam zapewniony nocleg u starszej siostry, ona u koleżanki z obozu.
Oboje z pewnym niepokojem odliczali godziny dzielące ich od spotkania. Wprawdzie chcieli, by ich marzenia stały się rzeczywistością, lecz oboje podświadomie czuli, że coś może się nie udać, coś może nie pójść po ich myśli.
Rynek krakowski. Godzina dwunasta, z wieży słychać hejnał. Pod pomnikiem Adama Mickiewicza stoi niewysoki chłopak w czarnym, spranym T-shircie. W ręce trzyma książkę – taki ustalili znak rozpoznawczy. Kilka kroków dalej stoi pulchna dziewczyna w sukieneczce na ramiączkach. Wprawdzie on widzi ją, jednak nie rozpoznaje w niej dziewczyny ze zdjęć. Ona również go zauważyła, lecz wciąż wyczekująco spogląda w stronę ulicy Floriańskiej, bo stamtąd miał nadejść Arek. W końcu zniecierpliwiona jego niepunktualnością bierze telefon, wykręca jego numer i czeka aż odbierze. Chłopak stojący pod pomnikiem wyciąga komórkę z kieszeni. Dziewczyna podchodzi do niego.
- Arek? – pyta zdziwiona. Przecież on nie ma siedemnastu lat! Musi mieć przynajmniej dwadzieścia! I na dodatek okazało się, że „ wysoki” to jego zdaniem metr sześćdziesiąt w kapeluszu. Dominika czuje się oszukana.
Chłopak patrzy na nią z niemniej rozczarowaną miną. Na zdjęciach wyglądała tak pięknie, efektownie, a w rzeczywistości wygląda tak jakoś pospolicie… Zrozumiał, że zdjęcia były retuszowane.
Mimo tak niefortunnego początku ich znajomości w świecie rzeczywistym postanowili honorowo, że nie będą nawzajem wypominać sobie „drobnych” kłamstw. Przecież każdemu się one zdarzają, a nie wygląd był w ich znajomości kluczowy, lecz charakter.
Jednak wymarzona rozmowa w cztery oczy okazała się istnym koszmarem. Nie mieli sobie nic ciekawego do powiedzenia. Głównie panowała męcząca dla obojga cisza. Jego mądrość sprowadzała się do powtarzania kilku wyuczonych na pamięć przysłów, jej tajemniczość do braku umiejętności składnego i precyzyjnego wyrażenia swoich myśli. Wytrwali dzielnie do końca nie mówiąc sobie nic niemiłego, lecz przestali o sobie myśleć jako o parze.
Ich późniejsze rozmowy przez Internet ograniczały się do grzecznego „Jak się masz?” lub „Co tam słychać?”. Nie rozmawiali już o swoich marzeniach, lękach. Bliskość, którą wypracowali w ciągu tych wszystkich rozmów została zniszczona doszczętnie podczas tego jednego, krótkiego spotkania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Trishia
Drogie Bravo



Dołączył: 17 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:17, 18 Kwi 2008    Temat postu: Re: Cztery historie o miłości

Kazus napisał:
Zadbane włosy, długie nogi, idealna figura


Ech... Wszyscy mówią,że jak dziewczyna ma długie nogi to ma fajnie i może być modelką itp. Wcale nie jest tak fajnie. Ja mam ksywke w szkole długie nogi. To trochę wnerwiające... Podziwiam Cię,że chciało ci się tyle pisać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kazuś
Mroczny zaklinacz klawiatury



Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 2177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Niska

PostWysłany: Pią 21:22, 18 Kwi 2008    Temat postu:

Co by nie mówić długie nogi przydają się do noszenia spódniczek.
A lepsza ksywka "długie nogi" niż "kacze nóżki" czy inna równie sympatyczna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Trishia
Drogie Bravo



Dołączył: 17 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:28, 18 Kwi 2008    Temat postu:

No z dwojga złego wole dn. Lepiej brzmi
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dizzy
Creazy Nastolatka



Dołączył: 15 Kwi 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nieba dla Demonów

PostWysłany: Pią 21:29, 18 Kwi 2008    Temat postu:

Wow... Kochana, wiesz może jestem nie mądra, ale przy trzecim epilogu, poleciały mi łzy ^^" Bardzo łatwo się wzruszam... Naprawdę, szacunek, piszesz świtnie.

Tak co do czwartego opowiadania, poznalłam w internecie chłopaka koło maja. To było zupełnie przypadkowe, przez forum. Jesteśmy ze sobą do tej pory, i naprawde jesteśmy szczęśliwi. To może potwierdzi, że "internetowe znajomości" nie zawsze kończą się gwałtem/rozczarowaniem (niepotrzebne skreślić)

Podziwiam za napisaie tego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kazuś
Mroczny zaklinacz klawiatury



Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 2177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Niska

PostWysłany: Pią 21:37, 18 Kwi 2008    Temat postu:

Wiadmo, że można poznać przez internet kogoś wartościowego, lecz wiele osób wierzy, że nikt w internecie nie kłamie.
Z drugiej strony jest ogromna ilość ludzie krzyczących, że takie znajomości mogą się skończyć albo gwałtem albo porwaniem i niczym innym. Dopuszczają czasem jeszcze morderstwo.
Chciałam pokazać trzecią stronę... Tą zwykłą, bo podobnych scenariuszy jest wiele.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dizzy
Creazy Nastolatka



Dołączył: 15 Kwi 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nieba dla Demonów

PostWysłany: Pią 22:03, 18 Kwi 2008    Temat postu:

Moja przyjaciółka miała taki przypadek. Jej "chłopak" okazał się trzydziestoletnim facetem. No, ale zgadzam się, że przypadków poznaia w internecie kogoś "przyzwoitego" jest zdecydowanie mniej niż gwałtów i porwań.
Napisałaś te opowiadania już dawnije, czy teraz, pod wpływem chwili(dość długiej ^^")?

Czytuję Twojego prywatnego bloga...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kazuś
Mroczny zaklinacz klawiatury



Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 2177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Niska

PostWysłany: Pią 22:13, 18 Kwi 2008    Temat postu:

Już jakiś czas temu. Zresztą publikowałam na prywatnym. Troszkę czasu mi to zajęło, ale zmobilizowałam się i skończyłam.
Niestety większość opowiadań leży rozgrzebana i na pomyśle i pierwszych 2-6 (zależy jakie opowiadanie) stronach się kończy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dizzy
Creazy Nastolatka



Dołączył: 15 Kwi 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nieba dla Demonów

PostWysłany: Pią 22:23, 18 Kwi 2008    Temat postu:

o.O musiałam przeoczyć! No cóż, okularów pewnie nie miałam na sobie. Kazuś, a czy możnaby było Ci podrzucić pare dzieł na meila? Chcę czyjejś szczerej oceny, bo muszę się wziąc za siebie i poprawić ;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kazuś
Mroczny zaklinacz klawiatury



Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 2177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Niska

PostWysłany: Pią 22:26, 18 Kwi 2008    Temat postu:

Możesz spokojnie wysłać. Chętnie przeczytam, ale nie wiem w jakim terminie... Zależy od objętości... Chwilami krucho u mnie z wolnym czasem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dizzy
Creazy Nastolatka



Dołączył: 15 Kwi 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nieba dla Demonów

PostWysłany: Pią 22:35, 18 Kwi 2008    Temat postu:

Rozumiem. Jak tylko coś naskrobię, jak przyjdzie wena, jak będę miała czas - wyślę. I dziękuję z góry.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zsmtk.
Siostrzeniec Vanessy



Dołączył: 15 Kwi 2008
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: stąd.

PostWysłany: Pią 22:50, 18 Kwi 2008    Temat postu:

Bardzo ciekawe i wciągające.
Zwłaszcza to czwarte,które (Niestety?) dało mi trochę do myślenia.
Ładnie piszesz ;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ptaszniczka
Anioł Struś



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1331
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Górna półka działu "Koszmary".

PostWysłany: Nie 18:18, 20 Kwi 2008    Temat postu:

Kazuś. CZEMU przy drugim dałaś akurat TE imiona?!
Poważnie. Ja lubię swoje imię. I lubię imię swojego przyjaciela. Ale... Ale no.
A teraz wymyślasz historyjkę Marta x Piotrek.
Ty... Tyy... *nie jest w stanie wymyślić obelgi na Kazka* Ech.


Ostatnio zmieniony przez Ptaszniczka dnia Pią 15:55, 13 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kazuś
Mroczny zaklinacz klawiatury



Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 2177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Niska

PostWysłany: Nie 19:03, 20 Kwi 2008    Temat postu:

Imiona przypadkowe. Całkiem przypadkowe, choć jest kilka, których używam nagminnie. Takie imię męskie to: Marek. Żeńskie chyba rzeczywiście Marta. Tak jakoś są to pierwsze, które przychodzą mi na myśl.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bryzeida
Gość






PostWysłany: Nie 21:54, 20 Kwi 2008    Temat postu:

Maviuś widzisz? Wszystkie siły na niebie i ziemi są przeciwko waszej dwójce xD. Leo ma chyba dar przepowiadania. Normalnie jest lepsza od Trelawney i Kyouyi razem wziętych! *Widzi Móminka zbliżającego się z sekatorkiem*
Ja tylko żartuję! Nie martw się ^^

Ha! Moje pierwsze historyczne wcięcie się w czyjegoś posta!
Bez hermetycznego mangowo-potterowskiego-kumpelskiego słownictwa w nieprzeznaczonych do tego tematach, ok? - Venes
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.antsweet.fora.pl Strona Główna :: Opowiadania i inne (po)twory Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
     www.antsweet.fora.pl: Przyległość blogowa.     
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group   c3s Theme © Zarron Media
Regulamin