FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj     
Witaj w Straży, mały

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.antsweet.fora.pl Strona Główna :: Opowiadania i inne (po)twory
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ghost Rider
Argus Filch



Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:09, 26 Maj 2008    Temat postu: Witaj w Straży, mały

Dzień zaczął się fatalnie.
Komendant Vimes przyzwyczaił się już do fatalnych dni. Ankh–Morpork od wieków tkwiło w takim fatalnym, dusznym popołudniu, które następuje zwykle po tragicznym poranku, gdy przyjeżdża ciocia Cloe z siostrzeńcami, aby pomarudzić i pozostawić po sobie sterty śmieci i niedopalone cygara. I wtedy człowiek ma świadomość, że będzie musiał te wszystkie odpadki uprzątnąć i to szybko, bowiem pozostawione same sobie miały tendencję do zielenienia, rozrastania się i pokrywania wszystkiego dookoła.
Ankh–Morpork nie potrzebowało nawet cioci Cloe. Śmieci były już nie tylko zielone, ale wręcz szmaragdowe. I świeciły w ciemności.
Przyzwyczaił się już do tego. Policjant powinien umieć sprzątnąć odpadki, jakkolwiek by one nie wyglądały.
Ale za jakie grzechy…

Aha. Ale prócz tego wszystkiego.
W każdym razie chodzi o to, że człowiek raczej nie spodziewa się, iż jedną z pierwszych osób, jakie ujrzy po przebudzeniu, będzie stojący za jego biurkiem kapral Nobbs, w dodatku trzymający za kołnierz jakiegoś obszarpanego i wyraźnie przerażonego chłopaka.
To chyba kara za spanie w miejscu pracy, pomyślał Vimes. Poprzedniego dnia dyktował związane z jakąś tam unią polityczne gwarancje dla trzech kolejnych zagranicznych urzędasów i naprawdę nie miał siły, aby wrócić do domu. I tak Sybil zamordowałaby go za branie kolejnych nadgodzin. Więc równie dobrze może go zabić jutro.
Komendant przetarł oczy, unosząc głowę nad biurko. Wyszczerzony Nobby, stojący w pozie, którą zapewne uważał za wyprostowaną, uparcie i bezczelnie nie znikał. Mały chłopiec za to wyglądał, jakby naprawdę bardzo chciał zniknąć.
– Nobby, tyle razy ci mówiłem, abyście nie przychodzili tu do mnie za każdym razem, gdy chcecie się pochwalić, że kogoś aresztowaliście. Co zrobił ten maluch? Ukradł staruszkowi laskę, czy sikał w miejscu publicznym?
Niski chłopak przestał się trząść i próbował zrobić minę sugerującą święte oburzenie, raczej bez większych sukcesów. Kapral zrobił zakłopotaną minę.
– My nie w tej sprawie, sir. Dzień dobry, sir. Młodsza funkcjonariusz Shirley zaraz powinna przynieść poranną azetę, sir. A to mój siostrzeniec, sir.
Vimes wyprostował się gwałtownie i wlepił oczy w chłopca. Wyglądał on jak każdy zwyczajny szczeniak z ulicy… no, może trochę sprawiał wrażenie, że naturze skończył się budulec i dlatego stworzyła go tak niskiego i niewiarygodnie chudego. Nie było za to w nim przebłysków… nobbsowatości, choć może miało to coś wspólnego z faktem, że był dość czysty, przynajmniej jak na ankh–morporskie standardy.
– Nie mówiłeś nigdy, że masz siostrzeńca, Nobby.
– Bo nie wiedziałem, sir. Nasza Katie… To znaczy moja siostra Katherine, chyba wspominałem o niej, sir, ta, co uciekła od nas, gdy miała piętnaście lat… No więc, ona mieszka teraz w Quirmie i wie, że jestem strażnikiem, i uważa to za Godne Zajęcie Dla Mężczyzny – Nobby’ego jakimś cudem udało się wymówić wielkie litery. – I ona przyszłała nam synka, abyśmy zrobili z niego tego mężczyznę, sir, Tak w skrócie, sir.
Aha, pomyślał Vimes, to jeden z takich przypadków. Tak, Ankh–Morpork szybko robi z chłopców mężczyzn. Często martwych mężczyzn.
Jeszcze raz popatrzył na trzymaną przez kaprala ofiarę. Zaczął się poważnie zastanawiać, jakim cudem chłopak przeżył do tej pory.
– No i wie pan, sir, postanowiłem przedstawić panu naszego nowego młodszego funkcjonariusza. Żeby wiedział, kto tu rządzi, sir. Kapitan już odebrał od niego przysięgę i teraz czekamy na tylko na sierżanta Detrytusa… – kontynuował Nobby.
– No dobrze, skoro już musimy… Jak masz na imię, maluchu?
To prawda, prowokował go. Żaden szanujący się nastolatek nie odpuści nikomu nazwania go maluchem. Nawet nieogolonemu diukowi z blizną przechodzącą przez oko. Ale lepiej mieć przed sobą wściekłego niskiego chłopaka niż szlochającego maluszka.
– Nazywam się Ethelfride, ale zwykle nazywają mnie Nef… sir.
Vimes uśmiechnął się szeroko. Ten mały dawał mu broń do ręki.
– Wielki Nef, tak?
Chłopak obdarzył go spojrzeniem pełnym nienawiści.
Komendant nie przestawał się uśmiechać. Może jeszcze coś z małego Nefika będzie…
– A nazwisko, młodszy funkcjonariuszu?
– Nobbs… sir.
– Zaraz, zaraz… jak miał na nazwisko twój ojciec?
– Henry Kloaczny… sir. Jest rzeźnikiem w Quirmie.
– Ach, właśnie myślałem, że to coś w tym rodzaju. Cóż, kapralu, zaopiekuj się siostrzeńcem. Albo nie – weź Colona i Wizytuja i razem się nim zaopiekujcie.
– Jasne, sir. Chodź mały, pokażę ci prawdziwy ankh–morporski patrol zakończony w prawdziwym ankh–morporskim barze.
Komendant dostał nagłego ataku kaszlu.
– Nie mówiłem nic o barach, sir – sprostował kapral. – A na pewno nic o piwie. Żadnego piwa na służbie, sir. Zresztą w tym nowym barze „Pod Słomianą Strzechą” nie ma dobrego piwa, sir.
Vimes westchnął. Wielu ludzi zaprzecza temu, co wcześniej mówili, ale Nobby negował nawet to, o czym pomyślał.
– Nie mam pojęcia, o jakich barach mówicie, kapralu – zrezygnował.
– Dziękuję, sir. No, Nef, powiedz „Do widzenia, sir.” komendantowi.
Polecenie odbiło się od zaciśniętych buntowniczo warg, spotkało kolejny przypadek całkowitej głuchoty i bezsilnie skapitulowało.
Na twarzy kaprala malowała się całkowita bezradność, niemile kojarząca się Vimesowi z krową cierpiącą na ostre zaparcie. Miał nadzieję, że już nigdy nie będzie mu dane zobaczyć Nobby’ego w takim stanie. A przynajmniej nie przed śniadaniem.
Nowo mianowany młodszy funkcjonariusz miał chyba podobne odczucia, bo rzucił szybko:
– Do widzenia… sir.
Brzmiało to jak przekleństwo.
Kiedy Vimes został sam, natychmiast zaczął z zadowoleniem nucić wesołą, wojskową melodię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kura z biura
Cool dzieciak z subkultury metalowej



Dołączył: 17 Kwi 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 9:15, 25 Lip 2008    Temat postu:

Dobre! Świetnie naśladujesz styl Pratchetta. Będzie ciąg dalszy?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghost Rider
Argus Filch



Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:02, 25 Lip 2008    Temat postu:

Jasne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.antsweet.fora.pl Strona Główna :: Opowiadania i inne (po)twory Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
     www.antsweet.fora.pl: Przyległość blogowa.     
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group   c3s Theme © Zarron Media
Regulamin