FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj     
Edwarella

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.antsweet.fora.pl Strona Główna :: Oceńcie to! / Analizy forumowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ktosza
Porn



Dołączył: 13 Wrz 2008
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: somewhere over the rainbow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:03, 28 Lip 2009    Temat postu: Edwarella

No to wrzucam to co mam, czyli pierwszy rozdział. Z tego co wiem, Falka robi drugi i zapraszamy wszystkich do analizy. Trochę dużo tego wyszło chyba, ale najwyżej ktoś potem powycina to, co nie jest zabawne. Jeśli ktoś chce analizować, ale ma jakieś pytania co do kanonu, służę pomocą.


Rozdział 1, część 1
Miesiąc temu przy wizycie Volturi mogłam powiedzieć, że ma 5 lat. Teraz wyglądała już na sześciolatka. Ten czas naprawdę szybko u niej płynie! Zastanawiam się, czy nie zapisac jej do przedszkola. W końcu Charlie, ani nikt inny nie może podejrzewac, że coś z nią nie tak.
Bo, oczywiście, fakt, że nienaturalnie szybko rosnące dziecko, które powinno mieć teraz może dwa lata, wygląda na sześciolatkę, nie będzie budził żadnych podejrzeń.

Choć tego nie odczuwałam (bo przecież jestem od niej silniejsza) na prawdę przeciętny czlowiek, by jej nie udźwignął.
Ci dzisiejsi rodzice, wpajający dzieciom złe nawyki żywieniowe... Takie są skutki.

Szczerze nawet po tej zamianie z człowieka na wampira nie przepadam za modą. Może to i dobrze, bo przynajmniej mam czas na spędzani każdej chwili z Edwardem, a nie na rozmyślaniu, co do czego pasuje, gdzie to by się udac po nową torebkę. To nie dla mnie.
"Po co mam mieć jakiekolwiek hobby? To by oznaczało momenty, kiedy robiłabym coś poza adorowaniem Edwarda!"

Edward też chciał spędzać cały czas ze mną i Renesme, ale lubił też nasze noce. leżeliśmy w piżamach chociaż i tak nie czuliśmy zmęczenia, ale to juz takie nawyki z naszego ludzkiego życia.
Edward, po 91 latach bycia wampirem nadal walczył z nawykami z ludzkiego życia. Mięczak.

Dzięki mojemu super wyostrzonemu słuchowi potrafiłam stwierdzić, że Jackob właśnie odprowadza Nessie do domu.
(...)
- Hej Bells! Byliśmy w lesie. Trochę zapolowaliśmy.
Oddawać swoją córkę pod opiekę facetowi, który ją kocha (i to miłością bynajmniej nie platoniczną) odkąd się urodziła, i pozwalać, by szedł z nią sam do lasu? Bardzo mądrze. Może to i kanon, ale to i tak niesmaczne.
A nie, wszystko w porządku. Pomyliłam Jackoba z Jacobem.


Musz przyznać, że moja kochana jest coraz lepsza. Dziś upolowała lwa.
"A wczoraj tygrysa bengalskiego, kangura i słonia. Podejrzewam że oszukuje i wypuszcza je wcześniej z zoo"

Jest trochę zmęczona. Musi się wyspać. mógłbym przyjść do niej jutro? Obiecałem, że pokażę jej jak gra się w szachy.
Mogę jej też pokazać wiele innych fajnych rzeczy. Jeśli wiesz, co mam na myśli...

- Oczywiście, że możesz. Nessie bez ciebie się nudzi. Tylko uważaj na nią, bo to jeszcze dziecko. Wolałabym, by polowała na coś mniej niebezpiecznego.
"I może jednak coś, co mamy naturalnie dostępne w Forks, nie tak jak lwy..."

- Spoko. Nie denerwuj się. Ja tylko chcę jej szczęścia. Nic mnie tak nie cieszy jak jej uśmiechnięta twarz. Zabrzmiało to tak szczerze, że nawet Edwrd wyszedł z sypialni przywitac się z Jackobem.
Edwrd (kimkolwiek jest) podczas wizyt Jackoba zawsze czaił się w sypialni z miernikiem szczerości. Jeśli szczerość Jackoba przekraczała krajowe standardy, decydował się wyjść i go powitać.

- Nic Bello. Wyszeptał mi do ucha i obją mnie w talii. Obiecałam sobie być twarda, ale to było takie trudne, że nie mogłam się od niego oderwać. Przytuliłam go do siebie mocniej, a on przycisnął swoje wargi do moich. Czułam jego ciepłe powietrze.
Przesuwając się w bok upadliśmy na łużko i daliśmy się ponieść naszej namiętności. Mój partner przesówał dłonią po poich plecach szukając zapięcia mojego stanika.
Drodzy studenci, patrzcie i notujcie: ilość błędów w tekście wzrasta wprost proporcjonalnie do stopnia intensywności scen erotycznych.

Rozdział 2, część 2

- Bello. Mówię poważnie. To tyczy sie Nessie. Na dźwięk jej imienia natychmiast wyprostowałm plecy i zrobiłam się poważna.
Dobra jest. Ja nie potrafię być poważna, kiedy słyszę takie imię. Prostowałć się też nie potrafię.

- Wygląda już prawie jak sześcioletnie dziecko. Uważam, że powinniśmy zająć się jej edukacją. Do przedszkola jej nie wyślemy, bo to byłoby niebezpieczne, ale sami moglibyśmy zacząć ją przyzwyczajać do przebywania wśród ludzi. Nie potrafiłam odgadnąć o czym teraz myślał mój niezwykle piękny rozmówca.
Może lepiej byście się dogadali, gdybyś go posłuchała zamiast próbować odgadnąć o czym myśli... Chociaż ten zapis wygląda raczej jakby to Edward nagle zmienił płeć. I temat rozmowy.
To jedna z cech wampirów, że nie można odgadnąć nigdy wyrazu twarzy.
Nie jest to bardzo przydatna cecha. Po co ktokolwiek miałby zgadywać ich wyraz twarzy, jeśli może na nie po prostu spojrzeć?
Myślę, że Renesme powinna pobyć trochę u Charliego. Zanim wyślemy ją do szkoły musi stać się odporna na zapach ludzkiej krwi.
Ciekawe, jak potem wytłumaczą dyrektorowi, dlaczego ich córeczka w wieku 8 lat będzie wyglądała jak dorosła kobieta.
"Och, wie pan, dzieci dziś tak szybko dojrzewają..."


- O nie! Charlie jest moim ojcem. Nie mogę go narażać. Wiesz co by się stało gdyby Ness straciła kontrolę?!
"Zeżarłaby jedną z niewielu obdarzonych jakimś charakterem postaci w tej serii! Nie możemy do tego dopuścić."
- Bello! Nie bądź głupia.
Wystarczjąco dużo rzeczy źle zrobiłać, by robić kolejne.
Więc od dziś w ogóle przestajesz robić cokolwiek.

Kto normalny skacze z klifu dla zabawy?! Kto normalny jeździ tak na motorze, by się niemalże zabić?! Kto normalny...- nie dałam mu skończyć. Warknęłam tylko:
-Kto normalny zakochuje się w tak nienormalnej osobie jak ja?!
Ha, ale mu dogryzła! Mistrzyni ciętej riposty.

Nie mogłam tu z nim dyskutować,
Tak, Bello. Z panem i władcą się nie dyskutuje.
To prawda, że powinna zacząć się uodparniać, ale nie narażając bliskie mi osoby.
Co innego narażanie obcych osób. To zupełnie w porządku.
Poczułam dotyk czyjegoś ramienia. Wiedziałam, że to Edward.
"Z jakichś powodów wolał dźgać mnie ramieniem niż normalnie dotknąć mnie dłonią."

- Wiesz, że ja też nie chcę krzywdzić twojego ojca, ale to wydaje sie być dobrym rozwiązaniem.
Czy on naprawdę właśnie powiedział, że skrzywdzenie jej ojca wydaje się być dobrym rozwiązaniem? Musi go naprawdę nie lubić.

Chciałam uciec jak najdalej. Nie myśleć o nikim oprócz mnie.
Mała odmiana po dotychczasowym niemyśleniu o nikim oprócz Edwarda.
Mój mąż po raz pierwszy mnie zranił.
Nie sądziłam, że ma omnie takie zdanie.
Uświadomienie sobie problemu to pierwszy krok do zakończenia toksycznego związku. Dalej, Bella!

Po krótkim czasie znalazłam się na ulicy taty. Dobiegało do mnie jego chrapanie. Nie potrafiłam usiedzieć tutaj, bo i tak wiedziałam, że Edward ma rację. Powinniśmy powierzyć ją komuś
Ulicę?

. Pobiegłam na przód gdzieś w stronę Seattle, a potem na południowy-wschód. Nie zwracałam uwagi na nic innego prócz płynnych oddechów. Dobiegłam do jakiejś dzikiej plaży przy Oceanie Indyjskim i wpadłam do wody.
Przepłynęłam ocean, by dotrzeć do australijskiej pustyni Sahara, gdzie zachwyciło mnie piękno Morskiego Oka i rzeki Ural. Geograficzna porażka roku, droga autorko!

Ziemia była trochę wilgotna, ale ogólnie ludzie z krótkimi rękawkami świadczyli o tym, że klimat w tym kraju był dosyć ciepły.
Ludzie obdarzeni przez naturę krótkimi rękawkami zamieszkują kraje o ciepłym klimacie. Co ma do tego wilgotność ziemi - nie pytajcie.

Usłyszałam z daleka ciche kroki i dwóch rozmawiających ze sobą anglików. Dźwięk dobiegał z głównej uliczki.
Zobaczyłam dwóch mężczyzn z martwą kobietą w dłoniach.
Była to Magiczna Miniaturowa Maddie, znana na całym świecie gwiazda cyrku.
Nagle odwrócili się w moim kierunku, co chyba znaczyło, że mnie zauważyli. Nie zlękli się. Myślałam, że przestępcy, jak zobaczą świadka uciekają, ale oni stali w miejscu.
Nie wiedziałam, że podnoszenie martwych miniaturowych kobiet jest przestępstwem.
Podeszłam do nich bliżej wolnym krokiem w ludzkim tempie. Spojrzałam na ich ofiarę. Była nią drobna kobieta o kruchoczarnych włosach. Z wyglądu bardzo przypominała mi Alice, ale to nie była ona. Jeden z mężczyzn powiedział coś cicho. To chyba był włoski. Popatrzyłam na jego piękną twarz, a chwilę potem spojrzałam na drugiego osobnika w kucyku.
Zanim zrozumiałam, o co może chodzić autorce, miałam wizję krwiożerczego, mięsożernego kucyka o przezroczystym brzuchu. A może on siedział na kucyku? To dodaje mu takiej aury mroku i tajemniczości...

Również miał oszałamiającą urodę. Jednak nie ich piękno mnie zafascynowało lecz ich kolor oczu.
A ja naiwna myślałam, że może zainteresowali ją z powodu martwej kobiety, którą trzymali...

Usłyszałam słabo bijące człowiecze serce.
Miniaturowa kobieta zmartwychwstała!

Rozdział 1, część 3
Dziewczyna leżała prawie nieprzytomna na moich kolanach. Byłam oszołomiona.
Ty byłaś oszołomiona? A ona co ma powiedzieć?

- Staraj się tłumic w sobie ból. Najlepiej jest nie krzyczć. Wyobraź sobie, że masz zakneblowane usta. To za niedługo się skończy. Będziesz taka jak ja.
Musisz jeszcze dobijać tą biedną, i tak już cierpiącą dziewczynę?

Gdy do niej przemawiałam, przypomniał mi się głos Carlisle'a. Jak mogłam być tak nierozważna i zostawić ich wszystkich?! Jak mogłam się tak rozzłościć na Edwarda? Jak mogłam zostawić moją małą, kochaną Renesme? Moją córkę! Naszą córkę...
A to tak a propos czego? Wyrzuty sumienia ex machina. Kto by się przejmował zmieniającym się w wampira na moich oczach człowiekiem, Edzio nie przeżyje kilku dni beze mnie!

Pewnie nie byłam jednak taka fenomenalna, jak się wszystkim wydawało.
O nie, stanowczo nie byłaś.
Zostałam stworzona, bo tego chciałam.
Farciara. Większość ludzi miało bardzo mało do powiedzenia w kwestii własnego stworzenia.

Zostawiłam nieruchomą dziewczynę na leśnej ściółce, by zaspokoić pragnienie. Głód sprawiał, że coraz bardziej paliło mnie w gardle.
Głód, pragnienie, co za różnica.

Udało mi się zapolować tylko na 2 sarny. Nie smakowała mi ich krew tak bardzo jak w Forks. Brakowało mi tego miasta. Pragnęlam jak najszybciej tam wrócić. Niestety nie wiedziałam jak przyjmie mnie spowrotem Edward i cała jego rodzina, bo w tym wypadku nie mogłam powiedzieć "moja rodzina". Prawdziwa synowa powinna dbać o teściów i własnego ojca,
Masować im stopy i takie tam. Nie jestem godna, żeby nazywać ich moją rodziną!
Bałam się powrotu. Wolałam zostać na dłużej w tym dziwnym miejscu.
Dosłownie trzy zdania temu mówiłaś, że chcesz jak najszybciej wrócić do Forks. Zdecyduj się.
Edward ze swoją urodą na pewno nie miałby problemów ze znalezieniem sobie nowej partnerki. Była jeszcze Tanya. Zdecydowanie ładniejsza wampirzyca ode mnie. Zresztą zawsze chciała się związać z moim mężem.
Emo wampir z kompleksami.

- Bella?! Co ty tutaj robisz. Co za mi łe spotkanie. Co cię sprowadza do Włoch?
Ach tak. Włochy. Byłam we Włoszech.
Nie pytajcie mnie, jak to zrobiłam, biegnąc przez Amerykę i zatrzymując się na brzegu Oceanu Indyjskiego. To chyba moje wampirze supermoce.

I w tej chwili usłyszałam głos Edwarda w mojej głowie. "Bello, nie masz prawa powiedzieć, żę się pokłóciliśmy. Staraj się nie nawiązywać z nim żadnego kontaktu fizycznego" Byłam oszołomiona. Powtórzyła się sytuacja sprzed roku. Tego najgorszego w moim życiu, bo bez mojego kochanego. Znowu zdałam sobie sprawę ile dla mnie znaczył.
Przeanalizowałam jego słowa. Po co by mi to mówił. Przeciez mam dar.
Marysuistyczny dar robienia zawsze tego, co właściwie!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lia
Hory Bloguś



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 338
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:05, 28 Lip 2009    Temat postu:

W takim razie ja rezerwuję trzeci rozdział.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghost Rider
Argus Filch



Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 3:59, 29 Lip 2009    Temat postu:

Kurczę... A ja zanalizowałam już 3 pierwsze rozdziały... No nic, wkleję...

----


Napis w uniwersalnej:
Zwykły chłopak wyjeżdżając powiedziałby "Będę tęskinić"
Edward Cullen powiedziałby "Zaopiekuj się moim sercem. Zostawiam je przy tobie.

Doktor House powiedziałby: „Zostaw mi swoje serce. Mamy deficyt organów do przeszczepu.”
Ghost Rider powiedziałaby: „Tęskiniłabym, gdybym wiedziała, jak się to robi. Ale nie wiem… wybaczysz?”

Miesiąc temu przy wizycie Volturi mogłam powiedzieć, że ma 5 lat. Teraz wyglądała już na sześciolatka.
Pięciolatki od sześciolatek różnią się diametralnie. W wieku pięciu lat i 364 dni wyrastają im fioletowe macki, a skóra zmienia kolor na zielony.

Zastanawiam się, czy nie zapisac jej do przedszkola. W końcu Charlie, ani nikt inny nie może podejrzewac, że coś z nią nie tak.
A winę na to, że za wyrosła za wielka, zwalimy na mleko.

Choć tego nie odczuwałam (bo przecież jestem od niej silniejsza) na prawdę przeciętny czlowiek, by jej nie udźwignął, więc próbuję odgonić swoje myśli od tego niezbyt rozsądnego pomysłu.
KonQrsik! Co autorka miała na myśli? Odpowiedzi proszę przesyłać na numer 666, w treści wpisując „KONSTANTYNONEOPOLITAŃCZYKOWIANECZKA [twoje przemyślenia]”. Odpowiedź "nic" się nie liczy.

Szczerze nawet po tej zamianie z człowieka na wampira nie przepadam za modą.
Bo zwykle po zamianie wampira pierwsze, co się robi, to wizyta w najmodniejszym butiku w mieście w celu nabycia supermodnych chusteczek do wycierania krwi z brody. I to nic, że te najmodniejsze są w słodkie, żółte kurczaczki. Wampir nie musi być mroczny – musi być modny!

Dzięki mojemu super wyostrzonemu [nową, supermodną temperówką] słuchowi potrafiłam stwierdzić, że Jackob właśnie odprowadza Nessie do domu.

- Hej Bells! Byliśmy w lesie. Trochę zapolowaliśmy. Musz przyznać, że moja kochana jest coraz lepsza. Dziś upolowała lwa.
Który został przeteleportowany z Afryki przez przelatujący akurat nieopodal statek kosmiczny z Saturna.
I tak miał szczęście. Mógł się natknąć na [link widoczny dla zalogowanych]

- Cześć. Nie sądzisz, że już późno? Billy nie będzie się denerwował? Mój kochany patrzyła na niego trochę jakby spode łba. W jego oczach kipiała złość.
Ekspresowa zamiana płci, tylko w wybranych salonach Orange i OnetBlog.

Przytuliłam go do siebie mocniej, a on przycisnął swoje wargi do moich. Czułam jego ciepłe powietrze.
Czy ciepłe powietrze to jakiś organ występujący tylko u wampirów? Bo z opisu wynika, że pełni taką samą funkcję, jak u ludzkiego mężczyzny…
Ghost! Czytają to dzieci!
A tak. Przepraszam.

Przesuwając się w bok upadliśmy na łużko i daliśmy się ponieść naszej namiętności.
Poniosła nas daleko, tak, że mogliśmy po drodze pozdrowić naszych znajomych z Nowosybirska.

Mój partner przesówał dłonią po poich plecach szukając zapięcia mojego stanika. Pomogłam mu w tym. Zdjęłam jego koszulę i oparłam ręce o nagi tors.
Szukała na jego torsie swojego stanika? No cóż, jeśli tak lubią…

Pobiegłam na przód gdzieś w stronę Seattle, a potem na południowy-wschód. Nie zwracałam uwagi na nic innego prócz płynnych oddechów. Dobiegłam do jakiejś dzikiej plaży przy Oceanie Indyjskim i wpadłam do wody. Pewnie dla ludzi była zimna, ale ja tego nie odczuwałam. Płynęłam ciągle tam gdzie poniosły mnie fale. Z daleka dostrzegłam latarnię. Zbliżałm się w jej kierunku aż w końcu dobiłam do brzegu. Postanowiłam usiąść na ławce, by trochę się osuszyć. Niebo przedzierały pierwsze promienie słońca. Tam gdzie byłam na moje oko była już 4. […]
Ach tak. Włochy. Byłam we Włoszech

A teraz uwaga, uwaga! Będzie matematycznie!
Droga, którą przebyła Bella:



Jak widać gołym okiem, jest mniej więcej równa obwodowi Ziemi [40 000 km] (oczywiście, jeżeli Bella nie nurkowała pod co większymi kontynentami).
Przypuśćmy, że płynęła z prędkością równą rekordowi świata w styl dowolnym (ok. 10 min/km) i biegła z podobną prędkością (na Syberii musiała zwolnić, bo drogi nieprzejezdne).
Jak można prosto obliczyć, podróż zajęła jej 400 000 minut, czyli 6666, (6) godzin (mroczna liczba), czyli 277, (7) dni, czyli ok. 9 miesięcy.
I nikt nie zauważył, że jej niema. Teraz z czystym sumieniem może się pociąć, bo ją nikt nie kocha.

Zobaczyłam dwóch mężczyzn z martwą kobietą w dłoniach
Martwa kobieta była liliputem pociętym na cztery części, więc było to możliwe.

Jeden z mężczyzn powiedział coś cicho. To chyba był włoski.
Włoski bardzo łatwo pomylić z innym językiem. Zwłaszcza z niemieckim.

Popatrzyłam na jego piękną twarz, a chwilę potem spojrzałam na drugiego osobnika w kucyku.
Kucyc musiał mieć bardzo pojemny odbyt, skoro „drugi osobnik” się w nim zmieścił.

- Przeszkodziłaś nam maleńka. Przez ciebie krew w żyłach tej śmiertelniczki już nie jest taka dobra. Rozległ się piękny głos wampira z krótkimi ciemnobrązowymi włosami. Usłyszałam słabo bijące człowiecze serce. Poczułam, że muszę coś zrobić.- Teraz musimy sobie poszukac innej ofiary. Jaka szkoda, a tak ładnie pachniała. I nim odwróciłam się, by na nich spojrzeć już ich nie było.
Jak powszechnie wiadomo, wampiry, gdy podczas „wysysania” spotkają innego przedstawiciela swojej rasy, grzecznie przepraszają i oddają mu cały swój posiłek. Cooo, nie wiedzieliście o tym? A z jakiego zadupia jesteście? Że niby z Rumunii?

- Staraj się tłumic w sobie ból. Najlepiej jest nie krzyczć. Wyobraź sobie, że masz zakneblowane usta.
Ja słyszałam, że jak boli, to powinno się krzyczeć, ale kimże ja jestem?

Udało mi się zapolować tylko na 2 sarny.
Włochy to dziwny kraj. Sarny po autostradach biegają…

Bałam się powrotu. Wolałam zostać na dłużej w tym dziwnym miejscu.
A nie mówiłam! [duma z przenikliwości]

Nagle poczułam inny zapach w odległości 150m na wprost ode mnie. Był taki... słodki. Na pewno należał do wampira.
We Włoszech jest chyba więcej wampirów niż pizzerii… Ja tam wolę pizzerie. Wampiry z sosem pomidorowym nie smakują dobrze.

Twój mózg wysyła silne odpychające fale od tego wyjaśnienia.
Tego nie trzeba komentować. Wszelkie komentarze tylko mogą przytłumić epickość tego zdania.

Więc, co tutaj robisz? Nie wmówisz mi, że przybiegłaś do Włoch na spacerek.
- Owszem, przybiegłam, aby się wprawić w chodzeniu po wodzie, a co?

Uchyliłam się, ale on okazał się silniejszy. Trzymając jedną rękę na mojej talii drugą chwycił przerażoną twarz. Pocałował mnie. Nie podobało mi się to. Zaczęłam go okładać pięściami, ale on tylko się roześmiał i mocniej do mnie przylgnął. Całował mnie zachłannie.
[nostalgicznie] A gdzie podziało się jedzenie spaghetti z jednego talerza, śpiewanie „Kocham cię jak Irlandię” pod oknem, kolacje przy świecach, czy co tam się robiło, gdy się kogoś kochało… [/nostalgicznie]

W tej chwili pragnęłam tylko śmierci, końca mojego wampirzego życia. Nie miałam już niczego, co mogłoby mnie trzymać na tym świecie. Niestety, ktoś musiałby mi pomóc skończyć ze sobą, a nie miałam do kogo zwrócić się o pomoc.
Masz mnie! Ja! Ja! [macha obiema rękoma]

Od czasu, kiedy Bella opuściła mnie i Renesme minęły dokładnie dwa dni
Co znaczy, że podróżowała ze średnią prędkością 833,(7) km/h. To prawie jak Sonic. Całe szczęście, że tylko prawie, bo niebieski jeż jeszcze zaskarżyłby ją do związku zawodowego…

- Przyspiesz! Ten drań nie może tego zrobić! Al ile mamy czasu?!
- 4 minuty- powiedziała cierpiącym głosem.
Zacząłem układać jakąś wiązankę przekleństw, ale to nie uspokoiło moich nerwów. Dojechanie, dobiegnięcie, czy dolecenie w ciągu 4 minut do Włoch było niemożliwe.

Naprawdę? Nawet dla Edwarda? Niemożliwe! Nieprawdopodobne! Napiszę o tym do Bravo!

Opowiedziałem moim towarzyszom, co słyszałem. Poczuli małą ulgę, że dziewczyna nie doznała odrażającego doznania. Do zamku dojechaliśmy jeszcze w 20 minut.
Widzicie? W dwadzieścia minut z Hameryki do Włoch! 33,(3) km/s! Trzy razy więcej niż wynosi ziemska prędkość ucieczki! Ufoludki powinny jeździć na wampirach, zamiast tłoczyć się w swoich prymitywnych latających spodkach!

Obok nas przechodzili turyści. Widziałem jak Jazz zaciska pięści, by nie zaatakować.
Ja też tak mam. Zwłaszcza, jak śmiecą, latają z gołym tyłkiem, robią dużo hałasu lub po prostu się dziwnie gapią. Turyści są jak prusaki – tępić, tępić i jeszcze raz tępić!

"Nienawidzę Marka... Nienawidzę Edwarda... Nienawidzę Alice... Nienawidzę Cullenów... Ninawidzę nawet Renesme...
Nienawidzę pizzy z ananasem. Nienawidzę komarów, nienawidzę Włochów, nienawidzę tego drzewa, nienawidzę powtórek „Mody na sukces”… W ogóle to dużo rzeczy nienawidzę, wiecie?

Jasper popatrzył na mnie w sposób jaki przedtm patrzyła jego wybranka.
- Tam gdzieś jest wampir

Kolejny?! To jakiś konwent, czy co?!


Ostatnio zmieniony przez Ghost Rider dnia Śro 4:02, 29 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lia
Hory Bloguś



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 338
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:49, 29 Lip 2009    Temat postu:

Okej, to ja mam też trzeci, ale bardziej dokładnie. Później wybierzemy coś z obu analiz - i tak to wychodzi za długie, będzie trzeba sporo powyrzucać.

Od czasu, kiedy Bella opuściła mnie i Renesme minęły dokładnie dwa dni. Były to dwa dni gorsze nawet od tych wszystkich miesięcy, kiedy wyprowadziliśmy się z Forks na Alaskę. (Jak widać, przeprowadzka była najgorszym, co spotkało w życiu Edwarda. Nie koszmarnie bolesne przeobrażanie się w wampira, nie ciąża Belli, kiedy była bliska śmierci... ach, ci domatorzy!)

Siedziałem już kolejną godzinę na kanapie u moich rodziców. Usłyszałem ciche kroki Alice schodzącej z góry. Podeszła do mnie i spokojnie usiadła obok. Warknąłem:

- Odejdź. Chcę być sam.

- Edwardzie. Miałam wizję. (czy to nie brzmi jak tekst z reklamy? "Edwardzie. Miałam wizję. Od dzisiaj w Simplusie dzwonisz do wszystkich za 5 gr.")

Wizje Alice w tej chwili najmniej mnie obchodziły. Chciałem jedynie znów przytulić Bellę. Powiedzieć jej jak mocno ją kocham. Przeprosić... Wstałem i już odszedłem na krok, ale moja siostrzyczka (z siostrzyczki jest już kawał baby, skoro ma przeszło sto lat) przyciągnęła mnie do siebie.

- Edward! Ta wizja dotyczyła Belli!

Usiadłem ponownie, ale tym razem na fotelu. (na fotelu! akcja się rozwija...)

- Mów.- powiedziałem krótko, całkowicie bez wyrazu. (a "mów" to nie wyraz?)

- Bella przyłączyła się do Volturi...

Nie dałem jej skończyć. Wrzasnąłem

- Przeklęte gnidy! Jadę tam pourywać im łby! (ciekawe, jak długo aŁtoreczka zastanawiała się nad tymi pełnymi ekspresji zdaniami? A tak w ogóle, to powinien być zły na Bellę - w końcu to nie wina biednych Włochów, że wybrała ich.)

Wstałem i ruszyłem w stronę drzwi.

- Edward! Stój.

Zatrzymałem się.

- Ona miała zanik daru (bo dostała udaru). Aro poznał wszystkie jej myśli, a Chelsea zerwała z nami więzi. Sprawiła, że twoja żona pokochała Volturi. Nienawidzi nas. (Hej, może jednak był to zanik pamięci?)

Zdenerwowałem się (myślałam, że zdenerwował się już wtedy, kiedy zaczął krzyczeć, a tu okazuje się, że Edwarda wyprowadzić z równowagi może tylko wieść o zdradzie żony. Jakie to typowe!). Zacząłem trząść Alice.

- Co jeszcze widzisz?! Mów!

- Jak będę coś widziała to powiem ci. (Łacińską składnią mówisz ty?)

Słyszałem jej myśli- była roztrzęsiona (oczywiście, skoro nią trząsł - ale czy musiał to czytać z jej myśli?). Natychmiast pobiegła na górę. Ja usiadłem spowrotem na kanapie (to jednak kanapa? zaczynam się gubić...). Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Z jednej strony (tej dominującej) chciałem pojechac do Włoch jak najszybciej zamordować Chelsę, Ara, Kajusza i Marka i każdego, kto nawinąłby się na mojej drodze (zaraz, zaraz, to strona samobójcza), ale z drugiej rozsądek podpowiadał mi, że nie jestem tam potrzebny. I tak Bella mnie już nie kocha (znowu klasyczne myślenie gatunku emo). Nie zwróciłem uwagi nawet na to, że stanął za mną Carlisle. Położył mi rękę na ramieniu.

- Edward, wiem, że to dla ciebie trudne. Chcesz możemy odnaleźdź Bellę. (odnaleźdź? A kto i kiedy ją naleździł?)

Nie umiałem odpowiedzieć na to pytanie . Gdybym mógł płakać na pewno dawno zanosił bym się w łzach (zanosił by się w łzach, ale gdzie?). Schowałem twarz w dłoniach. Straciłem najbliższą mi osobę (niesamowite, że dopiero teraz to do niego dotarło). Osobę, którą kochałem całym sercem. Nie chciałem już żyć. Wyczuwając moje emocje nagle zjawił się Jasper. Nawet on nie potrafił mnie uspokoić. Wysyłał mi fale szczęścia, ale i tak nie działały jak powinny (nie zatopiły Edwarda). Ból jaki czułem w sercu był nie do zniesienia. Wyłapałem z góry myśli Alice.

"Dwójka pik, ósemka kier, dama trefl, dama pik, niebieska bluza, jabłka są słodkie, a wiewiórki rude, niebieskie cegły pasują do niebiskiego dachu, spinka jaka kupiłam Rose była różowa, piątka pik, szóstka trefl" (zawsze wiedziałam, że tak wyglądają myśli przeinteligentnych bohaterów Zmierzchu.)

Wiedziałem juz, że Alice za wszelką cenę nie chce żebym dowidział się (skoro widzi myśli, to się dowiduje. Rozkoszny przykład słowotwórstwa) o czym terez naprawdę myślała (a kim jest Terez? Nie pamiętam jej z żadnego z tworów szanownej pani Meyer. A ja nie przeżyję czytania ich jeszcze raz!). Ten narwany chochlik umiał się schytrzyć (słowo "schytrzyć", cokolwiek by oznaczało, to doskonałe ćwiczenie logopedyczne), ale i tak wiedziałem, że nie da rady cały czas myśleć o bezsensownych rzeczach. Wśród jej myśli wyłapalem też

"Edward nie może się dowiedzieć, to mu złamie serce, dama pik, ósemka kier, torebka z wystawy, ładny miś, Esme ma ładny kolor włosów, motyl lata, lilie to ładne kwiaty, woda nie może być sucha, nie powiem mu, nie mogę, fioletowa pościel, kubek w kwiaty, kochany Jasper"

Nie mogłem dłużej tego słuchać. Chciałem znać prawdę (czy motyl naprawdę lata, a ósemka kier jest rzeczywiście ósemką kier?). Musiałem ją znać. Wyswobodziłem swoje ramie z uścisku Carlisle'a i pobiegłem prędko na górę.

- Alice! Powiedz mi!

- Edward, nie mogę...

- Powiedz!

- Widziałam w swojej wizji, jak Bella...

Widać było jak brunetce trudno było wypowiedzieć to, co miała zamiar. (Jak ja kocham, jak ja kocham, jak ja strasznie kocham zastępowanie imienia bohatera kolorem jego włosów!)

- Mów!!!

- całuje Marka... Z własnej woli...

Załamałem się.

- Edwardzie, nie rób głupstw. Jeszcze nie wszystko stracone. ("Jeśli wygrasz sprawę o rozwód, będziesz mógł znaleźć sobie kolejną dziewczynę o karpim spojrzeniu!")

Nagle jej oczy stały się puste. Miała kolejna wizję

- Nie! Nie możesz tam teraz jechać. To zbyt niebezpieczne! (A teraz znowu będą nawijać w tym "Zmierzchowym" tonie.)

(...)

- Chcesz zabić Volturi i mówisz, że nic ci nie będzie?! Jadę z tobą. Zabieramy tez Jaspera. (Jeśli dobrze pamiętam i Volturi było coś koło setki, to dwie osoby więcej nie zapewnią Edziowi przewagi. Chociaż fakt, że w towarzystwie rodziny umiera się milej.)

Doskonale wiedziałem, że wszyscy na dole słyszeli naszą ostrą wymianę zdań.

Wyskoczyłem przez okno. Sięgnąłem po kluczyki z kieszeni spodni. Wsiadłem do samochodu Rosalie (zaraz, zaraz. Nosi w kieszeni kluczyki do samochodu siostry?). Nie miałem zamiaru jeździć czymś, co ciągle przypominałoby mi o Belli. Dobrze wiedziałem, gdzie chcę dotrzeć (my też załapaliśmy. Błagam, nie tłumacz kolejny raz!). Do Voltery- ukatupić sukinsyna, który dobrał się do mojej Belli, a potem oddać mej żonie obrączkę, bo nie mogliśmy byc razem jeśli ona pokochała innego (czyli jednak rozwód. *duma*).

Nagle do samochodu weszli Alice i Jasper. Chłopam przejął ode mnie kierownicę i rzucił mnie na tylne siedzenia (stop przemocy w rodzinie!). Natychmiast zamknął drzwi i ruszył.

(...)

- O nie...- powiedziała złamanym głosem Alice (co za lekarz z tego Carlisle'a? Nie założył gipsu na złamany głos?!).

Ja już wiedziałem co się miało stać.

- Marek przegra zakład... A potem... napadnie na Bellę. On ją wykorzysta... (zmusi ją do koszenia trawy w jego posiadłości, o, nie!)

Zdenerwowałem się tak mocno, jak nigdy. Roztrzaskałem lusterko, które znalazłem na bocznym siedzeniu (jaki typowy dla "Zmierzchu" everdream; chce się wyładować, a obok niego materializuje się lusterko. Wszystkim powtarzam: ten świat jest zbyt idealny).

(...)

- Przyspiesz! Ten drań nie może tego zrobić! Al ile mamy czasu?!

- 4 minuty- powiedziała cierpiącym głosem (biedny złamany głos...).

Zacząłem układać jakąś wiązankę przekleństw, ale to nie uspokoiło moich nerwów. Dojechanie, dobiegnięcie, czy dolecenie w ciągu 4 minut do Włoch było niemożliwe (nawet, gdyby zdążyli, nic by im to nie dało. Trzeba jeszcze wytropić Marka. Chociaż, zapomniałam. Jakimś szczęśliwym trafem byłby akurat na włoskiej granicy).

(Swoją drogą - wspaniały nowy motyw, zamiast wampirzego emocierpienia: ratowanie cnoty Belii! Szkoda, że Meyer na to nie wpadła. Chociaż, było już coś takiego, z tym Edwarda naleganiem na ślub.)

(...)

Do tragicznego wydarzenia jakie miało nastąpić pozostała już tylko minuta. Brat docisnął pedał gazu. Gnaliśmy z niesamowitą prędkością. (Po pierwsze: wizje Alice nie zawsze się sprawdzały, i nie zawsze były punktualne. Po drugie: szkoda, że tego nie zekranizują - byłby film akcji, a nie durnowate romansidło.)

(...)

Opowiedziałem moim towarzyszom, co słyszałem. Poczuli małą ulgę, że dziewczyna nie doznała odrażającego doznania (niech żyją eufemizmy). Do zamku dojechaliśmy jeszcze w 20 minut. Wysiedliśmy przy jakimś opuszczonym pubie (pub pod zamkiem Volturi? A właśnie, zastanawiałam się, jak zarabiają). Wysiedliśmy gwałtownie i zatrzasneliśmy drzwiczki.

(...)

Szliśmy szybko, ale dla mnie nadal za wolno. Pragnąłem przyspieszyć czas i znów zobaczyć Bellę. Na razie nie zamartwiałem się tym, że gdy zacznę z nią rozmowę po prostu powiem jej, że to koniec. Chciałem najpierw zabić drania. (Myślenie Edwarda jest takie nielogiczne, że nie umiem go skomentować.)

Wyprzedziłem Alice i Jaspera. Zalała mnie kolejna fala szczęścia. Tylko dzięki nim nie robiłem głupot (jak już było wielokrotnie wspominane - nie działały, skoro robi same głupoty).

(...)

Mijaliśmy jakieś duże drzewa. Gdybym był spokojniejszy pewnie bym się zatrzymał (żeby zrobić im zdjęcie, jak japońscy turyści? Widziałam coś takiego na własne oczy), ale ze względu na to, że do spokoju było mi daleko szedłem na przód taranując jakieś małe krzewy.

Nadal słyszałem przerażone myśli dziewczyny (Chyba myśli przerażonej dziewczyny? Chociaż, jeśli głos może być złamany, to myśli mogą być przerażone...)

(...)

Wampir wstał i powalił Jaspera. Teraz do akcji włączyła sie też Alice. Była wściekła. Myśl, że ktoś mógł jakkolwiek skrzywdzić jej ukochanego dodawała jej energii. Wskoczyła na plecy i zrobiła coś czego nigdy bym sie po niej nie spodziewał. Urwała pusty łeb Markowi (gdyby to było takie proste, Cullenowie już dawno pozbyliby się Volturi - albo odwrotnie).

Popatrzyliśmy na nią zdumieni, ale pomogliśmy jej. Rozerwaliśmy wroga na strzępy i rozpalilismy ognisko (bez drewna na opał i zapałek. To nowa superumiejętność Edzia). Spaliliśmy jego szczątki.

Nareszcie ktoś się odezwał. Był to Jasper:

- Alice, nie musiałaś...

Spojrzała na niego, jak na dziecko, które krzywi się, bo dostało zabawkę nie taką, którą chciało.

- Musiałam. Nikt nie może krzywdzić mojej rodziny, ani najukochańszego wampirka pod słońcem. (Normalny mężczyzna chyba by zwymiotował, gdyby nazwać go "najukochańszym człowieczkiem pod słońcem".)

(...)

Nie wypowiedział imienia Belli. Byłem mu wdzięczny. Nie chciałem cierpieć przez nią. (Edwardzie, brawo! Wreszcie miła odmiana!)


Ostatnio zmieniony przez Lia dnia Czw 22:40, 30 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Falka
Psychopatyczna Mangusta



Dołączył: 24 Maj 2008
Posty: 673
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z czeluści Tartaru
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:09, 29 Lip 2009    Temat postu:

To ja zanalizuję czwarty.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lia
Hory Bloguś



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 338
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:07, 25 Sie 2009    Temat postu:

Może jednak dokończymy tą (czy tam tę, nadal nie wiem ;) analizę? Opowiadanie jest jej godne, a i chętni do analizowania się znajdą. Może po prostu musimy zwrócić uwagę na ten temat, żeby nie zamarł?

A tak w ogóle, Falko, bierz się za ten czwarty rozdział.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Furia
Trzecia ręka



Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 1267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z uOsiedla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:52, 25 Sie 2009    Temat postu:

Lia, sama napisałaś "analizę" więc nawet bez pamiętania reguł na logikę można przyjąć, że powinno być "tę analizę".
I znowu robimy tu bałagan!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.antsweet.fora.pl Strona Główna :: Oceńcie to! / Analizy forumowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
     www.antsweet.fora.pl: Przyległość blogowa.     
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group   c3s Theme © Zarron Media
Regulamin